EN

1.12.1985 Wersja do druku

Kontrabasista to ja

Gdy zabraknie wejściówek, rozgoryczona jest pu­bliczność, ale nie teatr, teatr ma bilans dodatni. Mogliby w tym miejscu coś powie­dzieć wszyscy, którzy nie do­stali się na gościnne wystę­py Jerzego Stuhra z mono­dramem "Kontrabasista" w warszawskim Teatrze Studio. Po prostu nie było wolnych miejsc. Stuhr życzył sobie grać kameralnie, na dostawki i stanie pod ścianami nie go­dził się również teatralny strażak. Wspominam o tej prozaicz­nej stronie sztuki, bo żal mi tych, którzy pocałowali tylko klamkę teatru, a jednocześnie już węszę snobizm. Atmosfera podniecenia, któ­ra towarzyszyła występom Stuhra w stolicy, oby była dobrym znakiem niedawno rozpoczętego sezonu. Odpu­kać, bo jak wiadomo ludzie teatru są bardzo przesądni! Stuhra oblegano, publiczność przyszła konkretnie na tego autora i jego monodram. Niby teatr gwiazdorski należy do lamusa, jednak lubimy gwiazdy... Powodzenie Stuhra i "Kontrabasisty" nietrudno było zresztą przewidzi

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Kontrabasista to ja

Źródło:

Materiał nadesłany

Tygodnik Kulturalny nr 48

Autor:

Rita Gołębiowska

Data:

01.12.1985

Realizacje repertuarowe