Dziecko różni się od dorosłego przede wszystkim szczerością w odbiorze sygnałów otaczającego go świata. Biel jest dla niego bielą, czerń czernią. Obce są mu żałosne gierki tak typowe dla światka dorosłych, w których obłuda często maskowana jest pozorami autentyczności. Jest ono przy tym chyba najbardziej bezwzględnym odbiorcą sztuki, bezlitośnie odrzucającym wszelki fałsz, nie sposób wcisnąć mu intelektualnej tandety. Rację ma Henryk Martenka, który w IKP (nr 35, 19-21 II) stwierdził, że "literaturę muzyczną dla dzieci pisze się trudniej, wymaga ona większej precyzji, czystych środków realizacji". Szkoda jednak, że nie skorzystał on z przesłania tych pięknych założeń przy pisaniu swojej recenzji z premierowego przedstawienia w dniu 14 lutego br. opery Benjamina Brittena "Mały Kominiarczyk", w którym obok aktorów zawodowych zaprezentowali się również młodzi artyści z Pracowni Wokalnej Pałacu Młodzieży oraz chóru
Tytuł oryginalny
Kominiarczyk do cna wyrecenzjowany
Źródło:
Materiał nadesłany
Ilustrowany Kurier Polski nr 59