EN

3.12.1995 Wersja do druku

Kochankowie raz jeszcze

Dziś wraca się do "Romea i Julii", bo historia wypuściła już z teatru tę polityczną energię, która w roku 1970 uczyniła ze szczecińskiego "Hamleta" (reż. J. Grudy) głos swego czasu. Ale i dziś tragedia kochanków z Werony sytuuje się wobec rzeczywistości nieco bokiem, pod prąd. Nowa wrażliwość każe wszak na potęgę uczucia patrzeć ina­czej. Miłość bywa teraz wstydliwsza od seksu. Anna Augustynowicz inscenizując na deskach Teatru Współczesnego opowieść o tej najsłynniejszej miłości w lite­raturze podjęła tedy swego rodzaju wyzwanie. Próbę udowod­nienia, że ta nowa wrażliwość wcale nie jest tak znów nowa. A miłość wpisana jest w nasze losy niezmiennie, z tą samą si­łą twórczą, z tym samym konfliktem wobec chłodu świata. Na ile jej się to udało? W niemałej mierze, choć i nie do końca. Przedstawienie, oczyszczone z wątków pobocz­nych, można by rzec: miłosny ekstrakt opowieści, biegnie szybko od sceny do sceny. Lawinowo

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Kochankowie raz jeszcze

Źródło:

Materiał nadesłany

Wiadomości Kulturalne nr 49

Autor:

Artur D.Liskowacki

Data:

03.12.1995

Realizacje repertuarowe