W poprzednim numerze "Przyjaźni" pisaliśmy o wędrownym Teatrze Ziemi Mazowieckiej. Dziś zamieszczamy notatkę o podobnym Teatrze Ziemi Łódzkiej. No cóż, zdarza się - już na początku niniejszej notatki musimy Was rozczarować. Tytuł nie stanowi płomiennego wyznania. Chociaż... Kto wie? Może w pospiesznym zestawieniu pojęć reporter nie minął się z prawdą? A było tak: Pewnego dnia zasiadł ów reporter na widowni Państwowego Teatru Ziemi Łódzkiej. Zasiadł z obojętną, rzec można - podejrzliwą miną. Bo teatr malutki, bez własnej rubryki w bilansach osiągnięć Wielkiej Sztuki. Ot, zwyczajnie - teatr wędrowny. Kurtyna poszła w górę i... reporter zapomniał o notesie, ołówku. Patrzył, słuchał, śmiał się, bił brawo... Dopiero później usiłował osądzić, czyją zasługą były dwie godziny beztroskiej zabawy. Aktorzy? Owszem grali poprawnie, z wdziękiem. To jednak szali ocen nie mogło do końca w korzystnym kierunku przechyli�
Tytuł oryginalny
Kocham, kocham
Źródło:
Materiał nadesłany
Przyjaźń nr 4