W przypadku Różewiczowskiej "Mojej córeczki" wystawianej w Teatrze Kameralnym - adaptacja sceniczna J. {#os#1115}Jarockiego{/#} powołuje do życia całkiem nowy utwór. Różewicz bowiem nie napisał sztuki z myślą o teatrze. "Moja córeczka" jest opowiadaniem z tomu "Wycieczka do muzeum". W odróżnieniu od "Kartoteki", "Grupy Laokoona", "Świadków, czyli naszej małej stabilizacji", "Wyszedł z domu" i in. - mamy do czynienia z prozą nowelistyczną. Co prawda, ten typ opowieści jest jakby propozycją dramaturgiczną. Bardziej jednak filmową, aniżeli teatralną. Wiele bowiem obrazów, przeplatających się na zasadzie skojarzeń, snu i jawy, czy wreszcie refleksji filozoficzno-poetyckich, potraktowanych niemalże jako nawroty pamiętnika głównego bohatera - po proctu trudno przełożyć na język teatru. Łatwiejsza byłaby, jak sądzę, wersja filmowa. Jerzy Jarocki zdecydował się jednak podjąć mniej wdzięczną prób
Tytuł oryginalny
"Kłopoty z Córeczką"
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Krakowska Nr 136