Na razie teatry warszawskie czczą Rok Wyspiańskiego skromniej od niektórych innych ośrodków teatralnych. Od 6 grudnia w Teatrze Powszechnym na Pradze grana jest "Klątwa". Ta krótka, dwuaktowa tragedia jest jednym z najtrudniejszych zadań scenicznych w spuściźnie Wyspiańskiego. Nie jest "samograjem", nie ma efektownych widowiskowych scen, nie uwodzi barwnością, lecz zmusza widza do skupienia i rozważania tragicznych powikłań duchowych.
Głębia moralna konfliktu przy jednoczesnej secesyjnej stylowości słowa wymaga od interpretatorów wielkiej inteligencji, zaś od widzów dużej kultury, aby smak tego dzieła został odczuty. Niełatwe zadanie postawiła aktorom Irena Babel, która niedawno odniosła piękny sukces reżyserski w "Wojnie i pokoju". Trudne zadanie zostało rozwiązane bardzo inteligentnie. Inna rzecz, czy spotka się z należytym zrozumieniem u widzów? Wyspiański nigdy nie miał do warszawiaków takiego szczęścia, jak do krakowian, dla których jego stylizacje mają specjalny smak, a tu jeszcze w dodatku wczesne dzieło, w którym autor eksperymentował. Pewne dysharmonie dzieła pogłębia dysharmonia gry aktorskiej. Podczas gdy Stefan Rydel jako Ksiądz uderza w najszlachetniejszy ton elastycznego wiersza i poetyckiego koturnu, a niemniej świetni Zofia Tymowska jako Matka i Tadeusz Bartosik jako Sołtys pokazują jak można nie zatracając wiersza uzyskać naturalność mowy oraz interpreta