EN

16.05.2008 Wersja do druku

Kilka snów o nadziei

Podopieczni Korczaka regularnie zapraszali mieszkańców na przedstawienia i koncerty. Stary Doktor w ten sposób odwracał ich uwagę od wszechobecnego koszmaru. Teatr, muzyka, poezja były pocieszeniem, ale i tak bardzo w tych okolicznościach potrzebną terapią - pisze Katarzyna Czarnecka w Życiu Warszawy.

66 lat temu dzieci z getta musiały się nauczyć, jak godnie umierać. Teraz ich rówieśnicy uczą się, jak żyć. I jednym, i drugim pomocne okazały się słowa napisane prawie 100 lat temu przez hinduskiego laureata Nagrody Nobla. Rok 1942, 18 lipca. Na zalanych słońcem ulicach warszawskiego getta panuje większe niż zwykle napięcie. Getto przeczuwa, że jego czas się kończy. Ale zanim nastąpi to, co niewyobrażalne, oazą chwiejnej normalności stanie się Dom Sierot Janusza Korczaka przy Śliskiej. Ta "ciasna mysia nora" zamieni się w teatr. O godz. 16.30 dzieci pokażą "Pocztę..." Rabindranatha Tagore. Rok 2008, 10 maja. Słońce jest mniej odważne niż w lipcu. Dookoła Ohelu (tymczasowej instalacji Muzeum Historii Żydów Polskich) krząta się młodzież ubrana w kolorowe szaty. Spacerowiczów to nie dziwi. Jeden pan pyta tylko, czy tu się kręci film, inna pani chce wiedzieć, czy parasol jednej z postaci jest zrobiony ze skóry czy z liści. Uczniowie odpo

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Kilka snów o nadziei

Źródło:

Materiał nadesłany

Życie Warszawy nr 114

Autor:

Katarzyna Czarnecka

Data:

16.05.2008