EN

31.03.1993 Wersja do druku

Karząca dłoń Melpomeny

Jako muza złośliwa Melpomena sprzyja tylko arcymistrzom. Nikomu wprawdzie nie broni wstępu do swego królestwa, ale na mniej zdolnych mści się, bezlitośnie obnażając ich blady i najdrobniejsze grzechy. Jej karzącej dłoni nie umknął więc MAREK PASIECZNY reżyser Tołstoj o wskiej "SONATY KREUTZEROWSKIEJ", którą - wespół z odtwórcą głównej roli JERZYM GRAŁKIEM - adaptował na scenę. Ufał zapewne, że to dziełko wielkiego Tołstoja, które odczytać można na kilka sposobów, tak pełne jest ukrytych znaczeń, że samo jego pokazanie na scenie stać się musi małym choćby wydarzeniem. Najwidoczniej jednak - nie musi, wszak "Sonata" wystawiona na Małej Scenie Starego Teatru przy ul. Sławkowskiej nuży widza i przygniata nie tylko swą statyką, bo reżyser - w nieświadomości zapewne - uczynił wszystko, by ten utwór Tołstoja pozbawić zarówno dramaturgii jak i... wielkości. Młody widz po spektaklu stawia dwa fundamentalne pytania: Dlaczego Tołstoj wiel

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Karząca dłoń Melpomeny

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Krakowska nr 75

Autor:

Ella Bodnar

Data:

31.03.1993

Realizacje repertuarowe