EN

8.06.2001 Wersja do druku

Kamień na kamieniu nie pozostanie

Pierwszy dźwięk, który dociera ze sceny, to miarowy odgłos uderzanych o siebie kamieni. To Benvolio - skulony, kołysząc się rytmicznie w przód i w tył - niby żywy metro­nom odmierza czas. Jeszcze nie czas przedstawienia, ale czas kosmiczny, czas wieczności. Benvolio, ubrany w czapkę pilot­kę, strojem przypominający kloszarda. Jego kostium zdaje się przenosić nas we współczesność, ale myliłby się ten, kto by twierdził, że wrocławska realizacja "Romea i Julii" w reżyserii Rimasa Tuminasa to kolejna próba sprawdzenia nośności dra­matu Szekspira we współczesnych realiach. Tu nie chodzi o czas współczesny, ale o czas uniwersalny. Pozostałe postaci wcale nie poczuwają się do przynależności do jednej, wspólnej wszyst­kim epoki. Bohaterowie ubrani są w takie kostiumy, które najtrafniej oddają ich charakter. To, że są to stroje z różnych epok, różnych konwencji, ma znaczenie drugorzędne. W scenie prologu jedynie Benvolio się porusza. Pozost

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Kamień na kamieniu nie pozostanie

Źródło:

Materiał nadesłany

Didaskalia nr 43/44

Autor:

Hanna Glińska

Data:

08.06.2001

Realizacje repertuarowe