EN

29.09.1998 Wersja do druku

Kaczo: co to takiego?

Premierowy wieczór w grudziądzkim teatrze w sobotę 27 września zaczął się nie od dramatu, lecz od opery. Komiczna miniatura operowa Domenico Cimarosy o śpiewającym dyrygencie napi­sana została na głos i orkiestrę, jednak w Grudzią­dzu był do dyspozycji tylko fortepian (grał Andrzej Napierski). Cały ciężar spektaklu spadł więc na barki tenora Zbigniewa Kulwickiego. Śpiewak udźwignął par­tię wokalnie, ale już nie aktorsko, przez co dwudziestoparominutowy utwór, pozbawiony miłego dla ucha brzmienia orkie­stry, nieco się dłużył. Do­bry pomysł traktowania widowni jak orkiestry ze­psuty został aranżacją przestrzeni scenicznej, z ustawionymi w krąg pulpitami. Bez sensu i potrzeby, zwłaszcza że Kulwicki w żaden sposób tej miniscenografii nie wykorzystał. Głównym daniem wieczo­ru była sztuka Bogusława Schaeffera "Kaczo". Kame­ralne przedstawienie dla trójki aktorów wydawało się jak najgorzej wybrane dla dużej sceny grudziądz­kiego t

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Kaczo: co to takiego?

Źródło:

Materiał nadesłany

Nowości nr 228

Autor:

Andrzej Churski

Data:

29.09.1998

Realizacje repertuarowe