EN

8.01.1995 Wersja do druku

Kabaret i Babajaga

Z tyłu sceny tkwi ogromny fronton solidnej mieszczańskiej kamienicy, ale położonej jakby cokolwiek w perspektywie właściwej dla spojrzeń skarlałych ludzi. Tak monstrualnie musi wyglądać szafa, gdy przemykająca obok mysz niebacznie zerknie w górę. Przed kamienicą odegrane zostanie "Wesele" Eliasa Canettiego - tych kilka obrazów o ludzkim umieraniu i życiu, o nieuchronności katastrofy, której ziarna tkwią w każdym z bohaterów. O świecie, który wypatrując gdzieś rychłego końca, nie dostrzega go w sobie. W inscenizacji Bogdana Hussakowskiego niby wszystko jest tak, jak chciał tego Canetti. Jest przerażająca ludzka menażeria, wyzuta z tego, co ludzkie. Pozbawiona nawet resztek jakiejkolwiek etyki lub chociażby zwyczajnej, codziennej moralności, nie mówiąc już o wrażliwości na bliźniego. Obowiązuje zasada chorobliwie rozrosłej pierwszej osoby liczby pojedynczej. Umiera się tutaj w oparach dewocji, interes do załatwienia podszyty jest miłością ci

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Kabaret i Babajaga

Źródło:

Materiał nadesłany

Tygodnik Powszechny nr 2

Autor:

Paweł Głowacki

Data:

08.01.1995

Realizacje repertuarowe