EN

1.01.2014 Wersja do druku

Jolanta i Sinobrody

"Jolanta" pozostaje optymistyczną baśnią, a "Zamek Sinobrodego" krwawą balladą, można najwyżej mówić o wydobyciu pewnych akcentów. Obie bohaterki, jak wyjaśnia reżyser, to kobiety we władzy mężczyzn.
Obie pragną poznać, co przed nimi ukryto: jedna chce dowiedzieć się, czym jest widzenie, światło i ona sama; drugą dręczy mroczna tajemnica zamku i jego właściciela. W gruncie rzeczy obie dotknięte są ślepotą: jedna dosłownie, druga metaforyczne.

Opery jednoaktowe mają to do siebie, że wymagają towarzystwa. W tym jednak wypadku zestawienie wydaje się nieco zaskakujące. Choć "Jolantę" i "Zamek Sinobrodego" dzieli zaledwie dwadzieścia lat, są to bardzo od siebie odległe, stylistycznie "niekompatybilne" światy dźwiękowe, a przy tym - utwory nierówne rangą artystyczną i siłą wyrazu. Intymny nastrój i melancholijny wdzięk ostatniej opery Czajkowskiego, melodyjność arii i scen zespołowych, a także ciekawie pomyślany portret psychologiczny bohaterki - to niewątpliwe zalety "Jolanty", której popularność ostatnio wydaje się rosnąć. Po drugiej stronie antraktu mamy jednak "Zamek Sinobrodego", jedno z najważniejszych dzieł modernistycznego przełomu, które - po przeszło stu latach! - nadal zachwyca świeżością i bujnością języka dźwiękowego, a na tle nieco usypiającej słodyczy "Jolanty" jawi się jak istne trzęsienie ziemi. U Czajkowskiego czas muzyczny płynie leniwie, nie naruszając konwen

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Jolanta i Sinobrody

Źródło:

Materiał nadesłany

"Ruch muzyczny" nr 1

Autor:

Olgierd Pisarenko

Data:

01.01.2014

Realizacje repertuarowe