EN

14.06.2016 Wersja do druku

Jolanta Fraszyńska: Moją potrzebę błyszczenia zaspokaja scena

- Z dzisiejszej perspektywy myślę, że trafienie na Jerzego na początku kariery było jednocześnie błogosławieństwem i przekleństwem. Po takim początku trudno później zadowolić się mniej totalnym doświadczeniem - rozmowa z aktorką.

Piotr Czerkawski: W wywiadach chętnie pani podkreśla, że pochodzi ze Śląska. Dlaczego to takie istotne? Jolanta Fraszyńska: Każdy z nas, niezależnie dokąd w życiu dojdzie, wyrusza z konkretnego miejsca. Trudno, żeby jego specyfika nie miała na nas wpływu. Kiedyś miałam potrzebę podkreślania na każdym kroku dumy ze śląskości. Teraz przestałam być nadgorliwa, ale wciąż uważam, że pochodzeniu zawdzięczam kilka cech charakteru, z których jestem naprawdę dumna. Na przykład? - Przede wszystkim szacunek do pracy. Natomiast w kontaktach międzyludzkich w moich stronach zawsze w cenie była bezpośredniość, szczerość i skromność. Przyznam z ręką na sercu, że nie spotkałam jeszcze aktora ze Śląska, któremu woda sodowa uderzyłaby do głowy. To pewnie kwestia przywiązania do tradycyjnych wartości wynoszonych przez nas z domu. Mam wrażenie, że na Śląsku hasło "Bóg, Honor, Ojczyzna" wciąż nie jest frazesem. Brzmi to bardzo patetycznie. - Al

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Moją potrzebę błyszczenia zaspokaja scena

Źródło:

Materiał nadesłany

Przegląd nr 24/13.06

Autor:

Piotr Czerkawski

Data:

14.06.2016