EN

28.11.1991 Wersja do druku

Jeszcze sztuka nie zginęła

Nieuleczalny już chyba (po tylu latach uprawiania...) optymizm Stefana Bratkowskiego na temat samoobrończych i samoodtwórczych mocy Polaków zawszą wydawał mi się jakoś staroświecko-literacki, taki bardziej z opowiadań babuni o dzielnym dziadku, który co prawda zginął w kolejnym beznadziejnym powstaniu, ale za to jego wnuk na pewno założy jakąś fabryczkę i da zatrudnienie okolicznym chłopom, zapitym na śmierć z nędzy, głupoty i braku lepszych perspektyw.

To, że co jakiś czas przychodzi mi zwrócić honor temu optymizmowi, zwykłem traktować raczej jako wyjątek od reguły. A jednak bardzo lubię pisywać o takich wyjątkach. Z wrodzonej przekory? Z poczucia lojalności wobec faktów? Jak go zwał, tak go zwał. W odstępie bodaj trzech tygodni zobaczyłem oto w telewizji trzy spektakle teatralne, które mnie po prostu zdumiały. Wiadomo powszechnie, iż telewizji polskiej już nie ma, a to co jest, przypomina koszmarny sen narkomana, że mianowicie znalazł się zimą w Borach Tucholskich i właśnie złamała mu się ostatnia igła od strzykawki. Równie powszechnie wiadomo, że bliski jest już koniec polskiego teatru. Komornicy pukają do drzwi dyrektorów, aktorzy biegają do Kuronia po talerz zupy, żeby nie paść na scenie w trakcie grania za darmo "Ślubów panieńskich", a Ministerstwo Kultury tylko węszy, żeby komuś jeszcze zabrać resztę pieniędzy uszperanych z datków publicznych. I nagle na tym pustym polu, pośr

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Jeszcze sztuka nie zginęła

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza nr 277

Autor:

Tadeusz Nyczek

Data:

28.11.1991