Zaczęło się w latach sześćdziesiątych, gdy na musicalowych scenach pojawił się tzw. "Jezus-rock" - szokujący kierunek, który inspiracji tematycznych szukał w przekazach religijnych, w tekstach Starego i Nowego Testamentu. Motywy te pojawiły się już w sławnym musicalu "Hair", petem prowokacyjne "Zbawienie" proponowało narkotyki i seks zamiast modlitwy i dobrych uczynków. Polemikę podjęli prawie równolegle: Amerykanin Stephen Schwartz w musicalu "Godspell" (w oparciu o Ewangelię św. Mateusza) i Anglik Andrew Lloyd Webber, który napisał rock-operę "Jesus Christ Superstar", utwór oparty o teksty różnych ewangelii i przedstawiający ostatnie siedem dni życia Chrystusa. I zyskał światowy rozgłos. Decydowała mniej szokująca i łatwiejsza do przyjęcia przez szeroką widownię formuła sceniczna, a także efektowna i przebojowa muzyka. A warto dodać, że nim powstała cała rock-opera był przebój "Superstar", rozpisany na chór i głos Judasza: "Pojąć t
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Opolska