EN

22.10.2004 Wersja do druku

Jestem na etapie zrywu

- To dla aktora czysta przyjemność, gdy poza nalewaniem zupy, co jest zadaniem kury domowej w telenoweli, może zagrać coś bardziej skomplikowanego - mówi GRAŻYNA WOLSZCZAK.

Marcin Ręczmin: Co u Pani słychać? Grażyna Wolszczak: - Ależ, nic nowego. Żadnych newsów. Czy to w życiu rodzinnym, czy zawodowym. Przed wakacjami otrzymałam trzy propozycje i już wiadomo, że z jednej nic nie będzie, druga to jakieś mgliste plany, o ostatniej nawet nie wspomnę... Jednym słowem, nudy... - No nie.! Skąd. Cały czas zasuwam! A na czym polega to zasuwanie? - Przecież pracuję, do tego zrobiłam się aktywniejsza prywatnie. Mam tak, że biorę się za siebie zrywami. Właśnie jestem na etapie zrywu. Zaczęłam chodzić na basen, jogę. - Jogę? - A to zupełnie niechcący. Wyobrażałam sobie, że to luźne ćwiczenia oddechowe, sam relaks, ale nic z tego! To ciężka praca, czasami męczarnia. Ale ponieważ lubię siebie czasami ostro potraktować, nie rezygnuję. - Jest Pani masochistką? - Nic z tych rzeczy. Natomiast czuję satysfakcję, gdy dowiodę sobie, że jestem twarda i mam silny charakter. - A pojawi się Pani wkrótce w

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Co u Pani słychać?

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Trójmiasto nr 243/15.10

Autor:

Marcin Ręczmin

Data:

22.10.2004