Do Portugalii można pojechać zewsząd. Ale jak się mieszka w zapadłej dziurze, można najwyżej pomarzyć Dlaczego u nas zawsze jest albo-albo? Albo robimy sobie jaja z wsiowych głupków - i wtedy o nic nie chodzi poza ubawem a la Daniec - albo roztkliwiamy się nad beznadzieją życia znad kielicha branego na krechę. Nawet luminarzom sceny rzadko wychodzi przekłucie smutku śmiechem, melancholii - zabawą. Dlatego warto zwrócić uwagę na Iwonę {#os#13298} Kempę{/#}. Portugalia leży daleko. Niewyobrażalnie daleko dla bezrobotnych mieszkańców popegeerowskiej mieściny, obojętne: polskiej, słowackiej czy bułgarskiej. Zoltan {#au#3234} Egressy{/#} opowiada akurat o węgierskiej. Jak wszędzie w takich dziurach ludzie kręcą się wokół baru, plotą głupstwa, zabijają czas. I spoglądają wilkiem na każdego obcego. Na przykład uciekiniera ze "stołecznego" świata, który rojeniami o wyprawie na drugi koniec kontynentu czaruje tubylc�
Tytuł oryginalny
Jaja popegeerowskie
Źródło:
Materiał nadesłany
Przekrój