EN

4.07.2004 Wersja do druku

Jaja popegeerowskie

Do Portugalii można pojechać zewsząd. Ale jak się mieszka w zapadłej dziurze, można najwyżej pomarzyć Dlaczego u nas zawsze jest albo-albo? Albo ro­bimy sobie jaja z wsiowych głupków - i wte­dy o nic nie chodzi poza ubawem a la Da­niec - albo roztkliwiamy się nad beznadzieją ży­cia znad kielicha branego na krechę. Nawet lumi­narzom sceny rzadko wychodzi przekłucie smutku śmiechem, melancholii - zabawą. Dlate­go warto zwrócić uwagę na Iwonę {#os#13298} Kempę{/#}. Portugalia leży daleko. Niewyobrażalnie daleko dla bezrobotnych mieszkańców popegeerowskiej mieściny, obojętne: polskiej, słowackiej czy buł­garskiej. Zoltan {#au#3234} Egressy{/#} opowiada akurat o wę­gierskiej. Jak wszędzie w takich dziurach ludzie kręcą się wokół baru, plotą głupstwa, zabijają czas. I spoglądają wilkiem na każdego obcego. Na przykład uciekiniera ze "stołecznego" świata, który rojeniami o wyprawie na drugi koniec kon­tynentu czaruje tubylc�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Jaja popegeerowskie

Źródło:

Materiał nadesłany

Przekrój

Autor:

Jacek Sieradzki

Data:

04.07.2004

Realizacje repertuarowe