- Kariera aktorska to sinusoida z dużymi wahaniami. Kiedy przedwcześnie posiwiałem i utyłem, skończyły się dla mnie ciekawe role. Jakoś prosperowałem, ale było ciężko. Trwało to ponad 2 lata. Dla mnie - wieki - mówi MARIAN OPANIA, aktor Teatru Ateneum w Warszawie.
Aktor przez wielkie A, który światła i oklaski uznaje tylko na scenie. Gdy z niej schodzi, chowa się w rodzinnym zaciszu, by oddać się swoim pasjom. Oto Marian Opania. Claudia Najnowszy spektakl w Teatrze Ateneum w Pana wykonaniu to monodram "W progu, czyli sztuka zaniechanych spodni". Czy współpraca z młodym reżyserem Bartkiem Konopką odświeżyła Pana podejście do zawodu? M.O.: Nigdy nie uchylałem się od współpracy z młodymi. Nie jestem zaskorupiały w swoim akademickim podejściu do teatru. Poszukiwałem pokrewnej duszy, ale młodszej. Bartek, którego sobie wymarzyłem, pokazał mi nowe ścieżki. Współpracowało się nam znakomicie. Przełamałem barierę - jak on to nazwał - mistrza, do którego to tytułu ja się nie przyznaję. Przeszliśmy natychmiast na ty. Tekst chyba nie należał do najłatwiejszych? M.O.: Propozycja dyrektora Tadeusza Nyczka zdarzyła się w momencie zakrętu na mojej drodze artystycznej i życiowej. Czułem się nieco w