Wspomnień o tych zmarłych nie znajdziecie w gazetach, nie żegnają ich nekrologi, nie mają swoich ksiąg kondolencyjnych. Umierają po cichu, a przecież są także obywatelami miasta i tworzą jego duszę - o kolejnym odcinku "Pożaru w burdelu" w Teatrze WARSawy pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.
To budowle, te historyczne i te nowsze, rozbierane, burzone, niszczone w imię interesów deweloperów lub źle pojmowanego rozwoju miasta. Pawilon Chemii, Supersam, skocznia na Mokotowie, koszary przy Łazienkach, Stadion X-lecia. Brakowało mi ich zawsze na listach tych, którzy odeszli, publikowanych co roku na 1 listopada. Tę lukę wypełnili dopiero twórcy kabaretu Pożar w Burdelu Maciej Łubieński i Michał Walczak. W ich najnowszym programie, zatytułowanym "Śmierć w wielkim mieście", którego premiera odbyła się w Dzień Zaduszny, jest scena, która przejdzie do historii tego miasta. Samozwańczy psychoterapeuta miejski Janusz Fak (Oskar Hamerski) organizuje na Powązkach seans terapeutyczny dla zmarłych. Okazuje się, że mają oni problemy także po śmierci: lewicowy działacz Marceli Nowotko na przykład nie może pogodzić się z istnieniem życia pozagrobowego, które kwestionował za życia, a Żołnierz Wyklęty wścieka się, że musi leżeć w zbiorowej