Moda na dramaturgię austriacką, która zapanowała w ostatnich latach w polskich teatrach, ma wiele przyczyn. Jedną z nich jest na pewno fakt, że adaptowane na scenę dzieła Brocha, Rilkego, Kafki czy Krausa, dramaty Schnitzlera - powstałe na przełomie wieków w poczuciu bezsilności wobec życia, rozpadu dawnych wartości - dla nas, żyjących pod koniec XX stulecia, okazują się prorocze. Także kontynuatorzy tamtych pisarzy, tacy jak: Bernhardt, Handke, Schwab, Turrini, Jelinek - formułujący bezkompromisowe, szydercze sądy na temat historii i dzisiejszego społeczeństwa, wypełniają lukę w polskiej dramaturgii współczesnej, która poza nielicznymi wyjątkami nie nadąża z opisywaniem współczesnej rzeczywistości. Jako pierwsi głosem Austriaków przemawiali mistrzowie teatru: Jerzy Axer, Krystian Lupa. Po austriackie utwory coraz częściej sięga również młode pokolenie reżyserów m.in.: Anna Augustynowicz, która w Szczecinie pokazała szokującą drastyczn
Tytuł oryginalny
I śmieszne, i smutne
Źródło:
Materiał nadesłany
Więź nr 12