Tak właściwie należałoby podsumować inscenizację "Rękopisu znalezionego w Saragossie" ze Starego Teatru. Muzycznie Stanisław Radwan zawiesił ją - jak na wysokim C - w połowie wyliczanki: Deus, deus, kosmateus... dodając tym samym sens, który reżyser w całym przedstawieniu rozmienił na drobne. Tadeusz Bradecki niepokojąco zabrnął w sztukę cytatu i epizodu. Jego kolejne spektakle rozrastają się w ogromne mozaiki złożone z aluzji, wtrąceń, obcych fragmentów wprost kojarzących się jedynie reżyserowi z utworem, którego tytuł nosi całe przedstawienie. Gdyby zdecydował się wybrać z barokowo bogatej satyrycznej powieści Potockiego - podobnej układem do "Baśni tysiąca i jednej nocy", barwnej plątaniny niewiarygodnych przygód i fantastycznego erotyzmu, wariacji na temat wejścia w świat młodego człowieka - tylko jeden wątek i wyreżyserował na przykład przygody Avadora (których odrębność do całego utworu uznał sam Potoc
Tytuł oryginalny
... i morele z makiem - baks!
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski nr 297