EN

18.10.1996 Wersja do druku

Hanuszkiewicz i polskie upiory

Polacy miotają się dzisiaj, rozdarci między solidnie tu zadomowionymi upiorami przeszłości, z narodową mitomanią i hurra sarmackim zadęciem na czele - a nową fascynacją najbardziej tandetnymi formami kultury masowej, którym ulega nawet inteligencja, a które u Hanuszkiewicza symbolizuje chodnikowa piosenka "Mydełko Fa". Jako przeciwwagę dla obu tych skrajności ukazuje Hanuszkiewicz skromną poezję spraw zwyczajnych, dzięki którym jeszcze się jakoś trzyma nasz świat.

Tak w największym uproszczeniu można by chyba streścić przesłanie olsztyńskiego "Wesela". Zacznijmy od finału spektaklu - słynnego "chocholego tańca". Kiedy nad ranem wszyscy weselnicy drepczą bezradnie w miejscu pogrążeni w techno-muzycznej malignie, bo zapodział się gdzieś złoty róg co by ich zbudził z całonocnych delirycznych majaków, jedna Panna Młoda siedzi sobie na uboczu na łóżku ~ i szyje wyprawkę dla spodziewanego dziecka. Jeśli nawet pijanym chłopom znów odbiło, to życie i tak musi się toczyć dalej... Choć, gwoli prawdy, to nie możemy być pewni, czy jej potomek nie odziedziczy aby, wraz z ubrankiem, psychicznego bagażu tej nocy. Napatrzyła się wszak młoda mężatka na iście polską orgię, w której wywołany nastrojem chwili erotyzm splótł się z katalogowym wręcz kompleksem polskich neuroz, mitomańskich lęków, urazów i zwidów. A jeśli jej dziecko nie odziedziczy tego w genach - to sobie przyswoi w szkole, gdzie od kilku pok

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Hanuszkiewicz i polskie upiory

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Warmii i Mazur nr 244

Autor:

Tadeusz Szyłłejko

Data:

18.10.1996

Realizacje repertuarowe