Czy wiecie, że... zanim wymyślono anegdotyczne opowieści o Wąchocku i jego mieszkańcach było już wcześniej inne miasteczko o podobnej sławie? Osiek w pobliżu Sandomierza. Z pewnością istnieje do dzisiaj, ale któż wie, że tam właśnie urodziło się przysłowie o tym, że ślusarza powiesili, choć kowal zawinił? Dlaczego? Bo Osiek miał swoją własną sprawiedliwość - kowal był tylko jeden, a ślusarzy w miasteczku było dwóch. Otóż o owym Osieku było dużo zabawnych opowieści za życia Fredry chętnie wymienianych w towarzystwie.
Szczególną karierę zrobiła zwłaszcza opowieść "rewolucyjna", podobno prawdziwa, zapisana w historycznych źródłach. Przytaczam ją za prof. Ignacym Chrzanowskim: "Onego czasu sprzykrzyły sobie władzę mężczyzn sławetne mieszczki z Osieka, wziąwszy się za ręce, przywdziały szarawary, czapki, żupany, nakazując mężczyznom nosić ich jubki i kacabejki; rewolucja ta zaskoczyła mężczyzn tak nagle, że biedacy dali się opanować. Dopieroż to zaczęły się rządy! Jegomoście przędli kądziel, kołysali dziatwę, chodzili na targ, a jejmoście... spijamy miodek, sądziły, baraszkowały, mężów trzymały krótko, w niczym nie dając brać góry nad sobą". Ta historia o swojskiej rewolucji kobiet (w literaturze nie był to temat nieznany - "Lizystrata" Arystofanesa, "Nowa kolonia" Marivaux) bardzo się hrabiemu Fredrze podobała, więc przedstawił ją w świetnej komedii, która zdecydowanie za rzadko trafia do teatru. Przed laty dopatrywano się w niej element