EN

18.12.2019 Wersja do druku

Grzegorz Damięcki: Aktorstwo jest w naszej rodzinnej krwi

- Kamera obnaża aktora, nie pozwala mu skryć się za partnera, trzeba grać przed nią inaczej, a Teatr Telewizji tworzy się nie chronologicznie, podobnie jak w filmie. Trzeba więc umieć nie rozsypać się z rolą. Jak mówił Gustaw Holoubek, aby być aktorem, trzeba mieć migotliwość motyla i skórę słonia - z Grzegorzem Damięckim rozmawia Krzysztof Lubczyński.

Pochodzi Pan z najbardziej chyba aktorskiego polskiego rodu. Jest Pan wnukiem Dobiesława Damięckiego, aktora z metryką przedwojenną, podczas okupacji niemieckiej jednego z inicjatorów aktorskiego podziemia, po wojnie krótko prezesa ZASP, synem Damiana Damięckiego i Barbary Borys-Damięckiej, co prawda nie aktorki, ale reżyserki teatralnej i telewizyjnej, bratankiem Macieja Damięckiego, bratem stryjeczny Matyldy Damięckiej i Mateusza Damięckiego. Miał Pan jakiś bonus z tego tytułu? - Nie miałem żadnego bonusu, w sensie przywilejów ze strony profesorów czy kolegów. Nawet wręcz przeciwnie. Natomiast myślę, że fakt iż mój ociec i stryj byli wtedy bardzo znanymi aktorami, w jakiś nieuchwytny sposób ułatwił mi indywidualne wchodzenie w materię tego zawodu. Coś chyba przeszło we mnie wraz z krwią rodzinną. W 1991 roku wszedł Pan do zespołu warszawskiego Teatru Ateneum i pozostaje Pan w nim do dziś. To nieczęste w Pana generacji, kiedy aktorzy rzadko trw

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Aktorstwo jest w naszej rodzinnej krwi

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Trybuna nr 251/252/18/19-12-19