- Te gry mnie zdumiewają - naruszają etyczne tabu. To przecież nie są gwiezdne wojny, ale zabawa na grobach. Bo jak inaczej nazwać grę w Czarnobyl, w której łowi się mutanty? Rozmowa z Jerzym Bielunasem, reżyserem "Głuptaski". Dziś premiera spektaklu wg książki Swietłany Wasilenko na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej.
Magda Piekarska: Bawicie się na PPA w wojnę, apokalipsę? Jerzy Bielunas: My nie. Ale pokazujemy ludzi, którzy to robią, nieco beztrosko, nie przewidując, że ta zabawa ma w sobie coś niebezpiecznego i cynicznego zarazem. "Głuptaska" jest reakcją na gry komputerowe, których tematem jest apokalipsa, ta całkowicie realna? - Te gry mnie zdumiewają - naruszają etyczne tabu. To przecież nie są gwiezdne wojny, ale zabawa na grobach. Bo jak inaczej nazwać grę w Czarnobyl, w której łowi się mutanty? Dla zdobywania punktów, zastrzyku adrenaliny zamieniamy tragedię w tworzywo dla rozrywki. I to dzieje się w momencie, kiedy wciąż żyją ofiary. Ta beztroska w kupczeniu cierpieniem wydaje się syndromem współczesnej kultury. Opowiada pan o ofiarach czy o uczestnikach gry? - Obie strony są obecne w "Głuptasce". Spektakl opieram na zderzeniu doświadczenia ofiar z relacją tych, którzy traktują apokalipsę jako atrakcję turystyczną albo planszę do gry. W