Jakaś przewrotność podpowiada już we wczesnej minucie tego przedstawienia: "Odys nie wraca ranki i wieczory, we łzach go czekam i trwodze...". Wariacja na temat z Mickiewicza nie z przypadku: ten Odys Wyspiańskiego nie bierze się z Homeryckiej Grecji, jest z "Polski właśnie", gnany do Itaki w Soplicowie, napęczniały tradycją, pokorą polskości, miłością Rzeczy Wielkich. Tak chciał Wyspiański. Teatr zapewne też tak chciał, stawiając literę wielkiej literatury jako drogowskaz w niepewnych czasach. Co więcej: wybór wydawał się uzasadniony: przecież to 80 lat Teatru Polskiego, zbudowanego przez Arnolda Szyfmana na "teatr o poważnych aspiracjach" (rocznica premiery "Irydiona" dokładnie 29 I). I cóż? Nie spełnione nadzieje. Mimo wielkiej, akademickiej wręcz sumienności reżysera, na tę okazje sproszonego z Opolszczyzny, mimo porywającej urody inscenizacyjnej scen zbiorowych, mimo ról z dawna czekanych aktorów: Wiesława Go�
Tytuł oryginalny
Gorzkie żale
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Codzienne nr 26