EN

20.12.1983 Wersja do druku

Gombrowicz w pigułce

Piszę dla przyjemności, zwykł był mawiać Gombrowicz, a przyjemność autora dawno już stała się udziałem czytelnika. I widza. Na warszawskich sce­nach można ją sobie teraz fundować w sporych dawkach, czas jest po te­mu i okazja niezwyczajna. Przypo­minanie współczesnych autorów pol­skich na 40-lecie PRL warszawskie teatry rozpoczęły pokazaniem pełnej trylogii scenicznej Gombrowicza. O ambitnym acz nudnym "Ślubie" we Współczesnym pisaliśmy, pora spoj­rzeć na dwa skrajne utwory - mło­dzieńczą "Iwonę" (1933) i późną "Operetkę" (1937). Nic łatwego, nic prostego nas nie czeka, czego teatry, niestety, nie sygnalizują widzowi, wydając ledwie ulotkę (Dramatyczny) lub efekciar­ski program "a propos" (Powszech­ny). Wszystko to jest przejawem swoistej nonszalancji w traktowaniu popularyzatorskiej roli teatru, a ta poza rozplenia się niebywale. Ale do rzeczy. Sztuka pierwsza i sztuka ostatnia. Bliźniacze w do­prowadzeniu do absurdu teatralne­go stere

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Express Wieczorny nr 248

Autor:

Krystyna Gucewicz

Data:

20.12.1983

Realizacje repertuarowe