Trafiłem do teatru w sposób bardzo dziwny - powiedział w jednym z wywiadów Michel de Ghelderode. Przez przypadek. Któregoś dnia - pod koniec pierwszej wojny światowej - odwiedził mnie ktoś z cyganerii artystycznej, zagłodzony i wynędzniały. Zaproponował mi wygłoszenie odczytu dla grupy młodych i artystów i pisarzy. Przystałem na to z entuzjazmem, sprecyzowałem temat: Edgar Allan Poe. "Brawo - odpowiedział. - Ale sam odczyt, to i trochę mało. Mógłby pan przeczytać jakąś sztukę? Z pewnością ma pan coś gotowego...". Byłem zarozumiały jak wszyscy młodzi pisarze, więc odparłem: "Oczywiście mam pełną i szufladę sztuk. Ile z nich pana interesuje?". "Jedna wystarczy". W ten i sposób zostałem zmuszony do napisania sztuki w stylu Poe... Było to okropne, niezborne, makabryczne i pełne pasji. Odniosłem wielki sukces, wystąpienie moje przyjęto entuzjastycznie. Nie wiem tylko, czy oklaski nagradzały sztukę, czy też to, że nareszcie zrobiło się wi
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny nr 118