EN

19.05.1998 Wersja do druku

Godot znów nie przyszedł

Antoni Libera, tłumacz i ceniony ko­mentator dzieł Samuela Becketta, od wielu lat podejmuje jednoczesne pró­by inscenizowania dramatów tego le­gendarnego już dziś irlandzkiego awangardysty, który niepostrzeżenie stał się klasykiem i to takim klasy­kiem, który już od dawna "nie straszy" mieszczuchów, nie bulwersuje.

"Czekając na Godota", pierwszy, a zarazem najsłynniejszy utwór Becketta, ogląda się dziś już tylko jak intrygującą, bo wieloznaczną (i trochę... zwariowaną) komedię, ujawniającą zmienną i różnorodną naturę człowieka. Takie w każdym razie pozostaje wrażenie po oglądnię­ciu najnowszej interpretacji dokonanej przez Liberę w stołecznym Teatrze Dramatycznym. To nie jest zły spektakl, lecz przecież dziw­nie zimny i obojętny, może właśnie dlatego, że próbujący uciec w stronę komedii i nadmiernej błazenady. Egzystencjalistyczny wymiar dra­matu przez to wyraźnie osłabł. Cóż - wzruszy­my tylko w finale ramionami - Godot znów nie przyszedł, ale to nie powód, by się zamar­twiać. Tak widocznie być musi, takie są reguły gry, taki jest ten świat. Sławomir Orzechowski (Estragon) i Jarosław Gajewski(Vladimir) podają swoje kwestie szyb­ko, niekiedy bezwiednie, z mechanicznym ryt­mem. Posiłkują się trochę techniką właściwą błazenadz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Zachodni nr 116

Autor:

Krzysztof Karwat

Data:

19.05.1998

Realizacje repertuarowe