EN

5.04.1987 Wersja do druku

Głosy mają twarze

Nie spodziewałem się, że w haśle tym kryje się także zasada dramaturgiczna, która może się przydać teatrowi telewizyjnemu - jako potwierdzenie kontaktu z aktorem i jako sposób na grę gatunków. Co najpierw tłumaczy się prosto - dawno nie widzieliśmy np. Mariusza Dmochowskiego czy Zofii Rysiówny, częściej zdarzało się nam, dzięki radiowym wznowieniom, słyszeć ich głosy. Albo - znamy i pamiętamy czyjś głos, jak to się dzieje z Michałem Bajorem, przede wszystkim w wersji wokalnej. A gra gatunków byłaby oczywista nawet wtedy, gdyby zabrakło wiadomości, że trzy jednoaktówki, które wyreżyserował (czy rówmież dokonał adaptacji?) Andrzej Sajpija, to słuchowiska radiowe. Między bohaterami nie wywiązuje się żadna inna interakcja, jak ta, która wynika z wizajemnego przepytywania się na okoliczność zaszłości już rozstrzygniętych, a partnerem wydarzenia był ktoś imny, kogo nie ma wśród żywych. Wymuszone wspomnienie to, na dobrą sprawę,

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Głosy mają twarze

Źródło:

Materiał nadesłany

Antena Nr 14

Autor:

Wacław Tkaczuk

Data:

05.04.1987

Realizacje repertuarowe