Dlaczego gawęda? Bo w istocie nie mam (nie miałem) nic nowego do powiedzenia o szkole krakowskiej. Geneza mego tekstu jest moralnie podejrzana: to owoc gwałtu, w każdym razie intensywnej presji. Istoty rzeczy nie zmienia, że sprawcą jest osobnik, który o szkole krakowskiej przed kilku laty wypowiedział się raz, ale celnie. Postawił kropkę w procesie demityzacji tego pojęcia, w którym sam wcześniej uczestniczyłem. Zaproponował mi rodzaj refleksji o tym, jak zmieniała się pozycja i obraz szkoły krakowskiej. Uległem. Moim zadaniem nie jest więc powiedzenie czegoś nowego o szkole, grze krakowskich aktorów, mnie interesuje żywot tego pojęcia w krytyce teatralnej i pracach historyków teatru. Zatem, "znacie? No to posłuchajcie". W potocznym przekonaniu szkoła krakowska u schyłku XIX stulecia jest najważniejszym zjawiskiem umożliwiającym rozkwit teatru w Polsce w wieku XX. Najdobitniej wyraził to stanowisko w 1965 roku Jerzy Got: "[...] nie potrafimy wskaza�
Tytuł oryginalny
Gawęda o szkole krakowskiej
Źródło:
Materiał nadesłany
Didaskalia-Gazeta Teatralna nr 96