Aleksander Fredro, kiedy był w złym humorze, po prostu świntuszył. Nie on jeden zresztą spośród szacownego grona pisarzy z literackiego Parnasu. Mickiewicz też nie był lepszy. W ostatnich latach ukazało się na naszym rynku księgarskim kilka takich obscenicznych dziełek hrabiego z równie obscenicznymi rysuneczkami. Wydawcy w obsceniczny zgoła sposób zgolili "co swoje" i pewnie podążyli w krzaki. Świntuszącego Fredrę pokazała też swego czasu na scenie warszawska Syrena. Teraz Fredro świntuszy w poznańskim Teatrze Animacji, a chociaż nie pada ani jedno brzydkie słowo, to jednak za sprawą szczególnej wyobraźni reżyserki - aluzji seksualnych jest bez liku. Wprawdzie - fredrowscy bohaterowie okładają się poduszkami ze złości, to przecież można założyć, że czynią tak jednak z inspiracji doktor Michaliny Wisłockiej, która swego czasu postulowała podobne zabawy jako formę wstępnej gry miłosnej. A zatem w przedstawieniu "Fredroig
Tytuł oryginalny
Fredro z Wisłocką
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Poznańska nr 51