EN

5.11.1996 Wersja do druku

Fredro wielkim był

Nie tylko Fredrowski lichwiarz Łatka ma kłopot z tytułowym doży­wociem. Widzowie Polskiego mają go z "Dożywociem" wystawionym na inaugurację nowej dyrektury przez Andrzeja Łapickiego. Dlaczego? Proszę bardzo, opiszę to (bez złych intencji, zwłasz­cza że uczuć gorętszych niż pospo­lita nuda nie doświadczyłam). Trzecie przedstawienie. Teatr prawie pełen. Mija kwadrans, w dialogu pojawiają się często gę­sto znane i ulubione cytaty. Nikt się nie śmieje. Potem trochę, gdy pojawia się Wiesław Gołas w epi­zodzie oberżysty i z oczami w słup opowiada o balonie i "wysokości... kości... ości..." Potem jeszcze bar­dziej - dwukrotnie - na widok Twardosza w wykonaniu Ignace­go Gogolewskiego, ponurej sztywnej, czarno-białej figury ra­czej jak z "Doktora Caligari", ekra­nizacji Dickensa czy filmu o wam­pirach, niż z Fredry. Choć nic nie mówi, tylko kiwa palcem gadatli­wemu Łatce, i tak robi się z tego scena targu w stu procentach god­na aplauzu, kt

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Fredro wielkim był

Źródło:

Materiał nadesłany

Sztandar Młodych nr 259

Autor:

Hanna Baltyn

Data:

05.11.1996

Realizacje repertuarowe