Historycy literatury zapewne mnie zeklną, mimo to uważam, że nie należy zbytnio się wgłębiać w treść fredrowskich komedii. Gdy bowiem rozsuniemy dość cienką w sumie - choć mocną i z zadziwiającą maestrią tkaną - warstewkę komizmu, wyjrzą spod niej rzeczy całkiem nieśmieszne, niekiedy wręcz ponure. "Zemsta" jest moralnie tylko podejrzana, "Dam i huzarów" nie wybroniłby najzręczniejszy adwokat. Tam Cześnik występuje w stosunku do Klary "Qua opiekun i qua krewny", a owo pokrewieństwo jest na tyle niejasne, by można się było domyślać linii tyleż dalekiej, co krętej. Tu wątpliwości nie ma żadnych: pani Ogonowa swata swą córkę z jej rodzonym wujem, trzymając jeszcze w odwodzie obleśnego, ale równie majętnego starucha. Ba, nieprzytomnie ponoć zakochany w Zosi Porucznik godzi się przecież na ten związek, mając na względzie jedynie przyjaźń do Majora, co - gdy się dobrze w sprawie rozejrzeć - raczej oportunizmem, niż
Tytuł oryginalny
Fredro prosi o głos
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Ilustrowany nr 263