EN

17.09.1962 Wersja do druku

Figlarz z tego Fredry

CÓŻ to za świetna komedia "Zemsta". A przecież widziało się ją na scenie tyle razy, w tylu różnych obsadach. Za każdym razem inna, zależnie od ujęcia reżysera tradycyjna, nowatorska, komediowa, farsową, dosłownie staropolska, czy z figlarnym zmrużeniem oka - za każdym razem zachwyca rysunkiem soczystych figur i wspaniałym humorem sytuacyjnym. Za każdym razem na nowo porywa takimi komicznymi spięciami, jak scena Rejenta, wmawiającego murarzom obrażenia cielesne, Papkina u Rejenta, czy Dyndalskiego, piszącego list pod dyktando Cześnika.

Tym razem w reżyserii Ewy Bonackiej (która nawiasem mówiąc wielokrotnie grała w "Zemście") zobaczyliśmy tę komedię w ujęciu tradycyjnym z mocnym podkreśleniem cech obyczajowych, ale jednocześnie z koniecznym dziś zmrużeniem oka. Dla przykładu: przemowa Cześnika do szabli "pani Barskiej", która w czasach niewoli carskiej (gdy "Zemsta" ze względów cenzuralnych miała tytuł "Zemsta za mur graniczny") budziła patriotyczne łzy i służyła "ku pokrzepieniu serc", dziś nie wzrusza. Podobnie, jak słynne, niegdyś patetyczne "Nie wódź manie na pokuszenie, ojców moich wielki Boże..." Cześnika przemieniło się w proste narzędzie zapowiedzi szczęśliwego zakończenia. Takich przykładów można by namnożyć więcej. Podobnie ma się sprawa ze scenografią Władysława Daszewskiego. Podziwiać należy pomysłowość i urok tych pełnych prostoty, dalekich od naturalizmu, a czystych w stylu dekoracji i kostiumów. Tworzą one harmonijną całość z reżyserią. J

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Figlarz z tego Fredry

Źródło:

Materiał własny

"Express Wieczorny"

Autor:

Karolina Beylin

Data:

17.09.1962

Realizacje repertuarowe