Takie mam już zboczenie, że nie lubię przedstawień mętnych. Jakkolwiek psychologiczno-groteskowo pokomplikowana proza Jerzego Pilcha jest świetna w lekturze, źle znosi przeniesienia na ekran czy scenę bez interpretacyjnego klucza. Reżyser Rudolf Zioło jednak go nie znalazł. Należę do tych, którzy ulegają niezapomnianemu stylowi prozy Pilcha. Stąd też słabość doń Zioły mógłbym uznać za wybaczalną. Niestety, przychylam się również do zdania, że nie wszystko, co wychodzi spod pióra najmodniejszego choćby pisarza, nadaje się do natychmiastowego przeniesienia na scenę. W każdym razie nie w tej formie, z jaką mamy do czynienia w warszawskim Teatrze Powszechnym. Premiera teatralna "Innych rozkoszy" w stosunku do tej telewizyjnej, także Zioły, sprzed dwóch lat, doczekała się rozszerzenia perypetii życiowych bohatera Pawła Kohoutka (Wiesław Komasa) o retrospekcje sprzed trzech dziesięcioleci. Nie wiadomo po co, gdyż nowy w�
Tytuł oryginalny
Entliczek, mętliczek
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 296