Elżbieta Łabuńska to moja starsza koleżanka i przyjaciółka z lat młodości. Poznaliśmy się po wojnie. Były to lata czterdzieste ubiegłego stulecia. Warszawa leżała w gruzach, ale nie umarła. Tętniło w niej życie. Był już teatr. Ona była znaną aktorką przedwojennego teatru, a ja stawiałem pierwsze kroki na scenie. Spotkaliśmy się w Miejskich Teatrach Dramatycznych, w skład których wchodziły teatry: Powszechny, Mały, Scena Muzyczno-Operowa, Rozmaitości, Miniatury i Comoedia. Dyrektorem naczelnym tych scen był Eugeniusz Poreda, a jego zastępcą Andrzej Krasicki. Ela przyjechała do Warszawy z Łodzi na zaproszenie dyr. Poredy, aby zagrać Candidę Morell, żonę pastora w sztuce Bernarda Shawa "Candida". Grałem w tej sztuce Marchbanksa, młodego egzaltowanego poetę, obłędnie zakochanego w Candidzie. Sztukę reżyserował Czesław Szpakowicz. Graliśmy ją z dużym powodzeniem w Teatrze Powszechnym na Pradze, a potem w lewobrzeżnej Warszawie w
Tytuł oryginalny
Wspomnienie: Elżbieta Łabuńska (05.06.1910 - 02.06.1991)
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza - Stołeczna nr 22