Mityczni bohaterowie, klasycystyczna tragedia Jeana Racine'a, współczesny przekład Artura Międzyrzeckiego, nie stroniąca od nowoczesnych środków wyrazu inscenizacja Laco Adamika, do tego jeszcze w roli głównej Krystyna Janda - ekranowy symbol wyzwolonej kobiety naszych czasów. Czy taka "Fedra" może być dzisiaj zrozumiała, czy też wymaga szczegółowych przypisów? Po spektaklu Teatru Powszechnego odpowiedź wydaje się prosta: Fedra jest postacią ponadczasową - jej los potrafi przejąć. Problemem bohaterki Racine'a - z którym zarówno w czasach mitycznych, jak i współczesnych równie trudno się uporać - jest miłość. Uczucie, które właściwie ukierunkowane, pozwala dostąpić szczęścia i najwyższych sublimacji ducha. Źle ulokowane szybko staje się siłą niszczącą. Tę mroczną stronę miłości - grzeszną namiętność Fedry do pasierba Hipolita, przenosili na scenę Eurypides i Seneka. W 1677 r. temat ów opracował na nowo Jean Radne, łagodząc dr
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita