Jest coś w klasycznej już dzisiaj, dramaturgii amerykańskiej, co wywołuje w nas uczucia, jakie -- mutatis mutandis - widzom teatru antycznego nakazywały przeżywać litość i trwogę. To nic, że stopiło się jej ostrze społeczne; dramaturgia ta nikogo już nie może zbulwersować, a i jej odkrywczość w zakresie formy teatralnej nie dla wszystkich jest oczywista, wszak - łatwiej po latach sobie to uświadomić - wcześniej był Czechow, Ibsen, Strindberg. Przecież jednak podważyć nie sposób tego co jest solą każdego dobrego dramatu - precyzji w zarysowywaniu konfliktu moralnego i jego założonej "nierozwiązalności". Właśnie problematyka moralna zawarta w dramacie na przykład Arthura Millera, ciągle niepokoi, intryguje. Uwaga ta dotyczy zwłaszcza "Czarownic z Salem", sztuki dobrze znanej polskiej publiczności. Mniej już nas dzisiaj obchodzi jej podtekst obyczajowo-polityczny. Miller swym dramatem wystąpił przeciwko kulturze, w której wyrósł. W jakim stop
Tytuł oryginalny
Egzorcyzmy i czarownice
Źródło:
Materiał nadesłany
Tak i Nie nr 9