Niezbyt często sięgają dziś nasze teatry po autentyczną tragedię grecką, aczkolwiek może tu być wyjątkiem Sofoklesowa "Antygona" czy "Elektra" Eurypidesa. Zresztą oba te wątki tematyczne doczekały się swych nowych opracowań i przeróbek w ujęciach wielu późniejszych dramaturgów, zafascynowanych nie tyle surowym urokiem dawnych mitów helleńskich - ile możliwościami przełożenia niejako na język współczesnego teatru - tragiczności ludzkich losów, przeciwstawionych zrządzeniom bogów. Ale i reżyserzy oraz inscenizatorzy współcześni dostrzegają w dziełach Sofoklesa, Eurypidesa, czy jeszcze wcześniejszego Ajschylosa - więc u twórców wielkiej, światowej dramaturgii tragicznej - odskocznię dla zbudowania na kanwie oryginalnych utworów, odkrywczego obrazu życia, zdolnego poruszyć umysły i wyobraźnie odbiorców drugiej połowy XX w. Właśnie otrzymujemy potwierdzenie tego na przykładzie najświeższej premiery w Teatrze im. J. Słowackiego,
Źródło:
Materiał nadesłany
"Gazeta Krakowska" nr 94