EN

10.04.1968 Wersja do druku

Dżuma w Tebach

Ta sztuka Sofoklesa jest dla mnie najczystszym ekstraktem greckiego tragizmu. Może są i inne, lepsze (np. Eurypidesa), ale ładunek bólu i refleksji egzystencjalnej, zawarty w "Edypie królu", brzmi szczególnie sugestywnie. I właśnie dlatego "Edyp" jest taki trudny do wygrania. Polskie teatry sięgały po niego ze zmiennym szczęściem; wyważenie proporcji stopnia patosu, jaskrawości i kameralności jednostkowej tragedii bohatera okazywało się bardzo trudne. Być może, oddalał również wiersz przekładu, nawet tak znakomitego, jaki dał Stefan Srebrny. Konieczność koncentrowania się na metryce jakby odwracała uwagę wykonawców od ekspresji i wyrazu scenicznego. Piszę to, aby bronić przed ewentualnymi atakami przekładu St. Dygata, dokonanego prozą za pośrednictwem francuszczyzny. Po raz pierwszy wykorzystano go w godnej uwagi inscenizacji "Edypa króla" w warszawskim Teatrze Dramatycznym w 1961 r., w inscenizacji L. René i z G. Holoubkiem w roli głównej. Myśl�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

"Echo Krakowa" nr 86

Autor:

Jan Pieszczachowicz

Data:

10.04.1968

Realizacje repertuarowe