EN

11.05.1971 Wersja do druku

Dwie godziny z doktorem Judymem

Doktor Judym zszedł z kart powieści Żeromskiego, aby stać się dla kilku generacji nie tylko wcieleniem społecznika o najwyższych kwalifikacjach moralnych, ale wysublimowanej idei służby społecznej i szeroko pojętego humanizmu. I właściwie jest coś zadziwiającego w tym ustawicznym poszukiwaniu Judymów w naszej zracjonalizowanej współczesności, tak już dalekiej od egzaltacji z jaką przyjęto "Ludzi bezdomnych" przed siedemdziesięciu z górą laty. Zwłaszcza, że niewielu bohaterów powieściowych, przy całym szacunku dla ich postawy moralnej, doczekało się tak krytycznej oceny swego postępowania. Dialog z Judymem nadal trwa. Ongiś rozdzierała serca scena powieści, w której Judym żegna się na zawsze z narzeczoną Joasią: "Ja nie mogę mieć ani matki, ani ojca, ani żony, ani nic co bym do serca przycisnął... Muszę być sam jeden...". Dzisiejsi rówieśnicy doktora - społecznika nie rozumieją owego uroczystego pogrzebu miłości. Taka ofiara życia

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Trybuna Robotnicza, nr 110

Autor:

Maria Podolska

Data:

11.05.1971

Realizacje repertuarowe