Reżyser z Polski, Paweł Passini, zainscenizował "Dziady" w Brześciu, reżyser z Litwy, Eimuntas Nekrošius, wystawił je w Warszawie. Gdy zaczynamy myśleć i odczuwać na poziomie niewidzialnej "communitas" dusz nieśmiertelnych, Mickiewicz nas łączy - pisze Jacek Kopciński w Teatrze.
Pierwszą scenę "Dziadów" w Teatrze Narodowym Eimuntas Nekrošius nazwał Uwerturą, wiedząc zapewne, że polski dramat narodowy narodził się z fascynacji Mickiewicza operą i pierwotnie był pisany jak libretto. Poeta marzył, by muzykę do "Dziadów" skomponował sam Chopin, ale nie zdołał go do tego namówić. Na szczęście, czym byłyby "Dziady", gdyby historię ich inscenizacji tworzyli reżyserzy operowi, a nie teatralni? Pytanie jest retoryczne, ponieważ jako libretto utwór Mickiewicza przybrałby pewnie inny kształt, i to nie tylko w warstwie tekstowej, ale i muzycznej. Czy Chopin zechciałby w drugim akcie III części wpisać do swojej partytury arię ze słynnej opery Mozarta? Aria jest w "Dziadach" zapowiedzią boskiej kary, która ma spaść na Senatora. "Nagle muzyka się zmienia i gra aria Komandora" - napisał poeta w didaskaliach, jakby projektował znaczącą ścieżkę dźwiękową do przyszłego spektaklu. Zaraz po niej niebo za oknem ściemnieje i uder