Gdy spektakl się kończy, powoli przychodzi otrzeźwienie. Widz wraca ze snu na jawę i tutaj, w świecie twardego konkretu łapie się na zasadniczym pytaniu. Czy sen, który właśnie prześnił, sen nazwany przez twórców "Snem srebrnym Salomei", nie jest aby snem znanym skądinąd? Pędzi do domu, otwiera tom dramatów {#au#126}Słowackiego{/#} na odpowiedniej stronie - i udziela odpowiedzi. Tak, sen, który prześnił, zwany "Snem srebrnym Salomei", jest snem znanym, jest mianowicie dramatem Juliusza Słowackiego. W żadnym wypadku nie należy w tym miejscu wyciągać wniosku pochopnego i błędnego zarazem, że oto inscenizacja dzieła Wieszcza tak dalece odbiega od pierwowzoru, iż trudno uwierzyć w ich zależność. Nie. Wręcz przeciwnie. Skąd zatem wzięło się owo poczucie rozdwojenia, nieprzystawalności tego co pisane i tego co teatralne? Problem zacznie się powoli wyjaśniać, gdy przeczytamy dowolny fragment dramatu. Na ten przykład jedną z kwestii L
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 40