Ubiegły sezon zakończył Teatr Współczesny znakomitym przedstawieniem "Wyzwolenia" Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Macieja Englerta. Obecny otworzył prapremierą "Krawca" Sławomira Mrożka w reżyserii Janusza Nyczaka. "Wyzwolenie" - nie waham się tego jeszcze raz powtórzyć - jest, jak dotąd, szczytowym osiągnięciem Teatru Współczesnego pod kierownictwem M. Englerta. Takie osiągnięcia nie powstają seryjnie. Można więc było spodziewać się, że następne przedstawienie nie będzie w stanie powtórzyć tego sukcesu. Można było przypuszczać, oczekując zarazem dalszego kroku naprzód po interesujących doświadczeniach kilku poprzednich sezonów w teatrze przy Wałach Chrobrego. Tymczasem rzeczywistość, sądzę, zawiodła nawet najbardziej umiarkowane nadzieje. Rzeczywistość, to znaczy przedstawienie "Krawca". Znałem wcześniej tą sztukę z lektury i, przyznaję, byłem pełen wątpliwości, czy sprawdzi się na scenie. Nie sprawdziła się. Miał
Tytuł oryginalny
Dramat pozorów czyli pozory dramatu
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Szczeciński