Przystępując do scenicznej adaptacji "Róży", zdawał sobie zapewne Zbigniew Krawczykowski sprawę ze wszystkich cech charakterystycznych dzieła, które wziął na warsztat: w każdym razie zdają się o tym świadczyć zasięg i bezceremonialność jego zabiegów adaptacyjnych. Krawczykowski pozmieniał i przebudował sporo, skreślił całe ogromne partie dramatu - ołówka nie żałując - tu i ówdzie coś dodał, coś przeniósł na inne miejsce lub z ust jednej do drugiej osoby. Słowem, postąpił jak Korzeniewski z "Dziadami" - uważał, że miał prawo - szkoda tylko, że ze szczegółów swej pracy nie zwierzył się bodaj skrótową notą w programie teatralnym. Żeromski, epik i liryk w prozie, rzadko bywał dramatykiem. Całe życie marzył o stworzeniu własnego teatru i przez całe życie zmagał się nieustępliwie z oporną materią teatru. Tworzył sceny piękne - i pełne siły dramatycznej - pośród obrazów dalekich od praw teatru i otoczo
Tytuł oryginalny
Dramat niesceniczny
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu nr 155