Biennale Nowe sztuki z Europy w Wiesbaden pokazuje, jak bardzo zacierają się różnice społeczne i kulturowe między Wschodem i Zachodem - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.
W festiwalowym namiocie w Parku Zdrojowym w Wiesbaden świętujemy zwycięstwo Ukrainy na mundialu. Każda z dwudziestu paru osób siedzących przy stole pochodzi z innego kraju Europy. Christo przyjechał z Sofii, Marius z Wilna, Nikołaj z Mińska, Walery z Moskwy, Mark z Londynu, Mara z Rygi, by wymienić tylko siedzących najbliżej. Bohaterem wieczoru jest oczywiście Oleksandr z Kijowa, który odbiera gratulacje i w kółko opowiada o golu, który Andrij Rusoł strzelił Saudyjczykom kolanem. Tym razem mówi płynnie po polsku, który w tym towarzystwie jest jednym z trzech języków uniwersalnych obok rosyjskiego i angielskiego. Takie spotkanie może mieć miejsce tylko podczas festiwalu "Nowe sztuki z Europy" - największego na kontynencie europejskim przeglądu współczesnej dramaturgii. Imprezę wymyślili 16 lat temu niemiecki dramatopisarz Tankred Dorst i reżyser Manfred Beilharz. Chcieli stworzyć miejsce spotkań i dialogu różnych części Europy jednoczącej s