Trudno o lepsze miejsce i czas dla tej sztuki. Tak właśnie powinno być: z jasnego czerwcowego dnia, który panuje na zewnątrz, widz zostaje zepchnięty do dusznej piwnicy teatralnej przemienionej, w królestwo domowej despotki. Po mrocznym przedstawieniu ze zdziwieniem wraca do trwającej jeszcze, choć to godzina dziewiąta wieczorem, apoteozy światła i lata, którą zgotowała natura. Naturalną, "kamienną ramą" piwnicy oddzielającą jasność od ciemności, autorka scenografii - Zofia de {#os#6040}Ines Lewczuk{/#}, uzupełniła o jeszcze jedno, wewnętrzne obramienie. To passe-partout zbudowane z ustawionych dookoła sceny ławek, na większą część przedstawienia wyznacza szczególne, "nierzeczywiste" miejsce dla publiczności. Podkreśla, że widz znajduje się zawsze na granicy między światem granej sztuki, a rzeczywistością zewnętrzną. Szkoda, naprawdę szkoda tak interesująco zaprogramowanej przestrzeni teatralnej, tak dobrze napisan
Tytuł oryginalny
Dom bez gospodarza
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza dod.Gazeta w Krakowie