EN

4.11.2015 Wersja do druku

Dobranoc, poeto, dobranoc. Pożegnanie Zdzicha Jaskuły

Nie ma już starej wiary. Minęły czasy Tyrmanda, Hłaski, Bursy, Wojaczka, Stachury, Nowakowskiego. Przedwczoraj, w Dzień Zaduszny, żegnaliśmy na łódzkich Dołach jednego z ostatnich, Zdzicha Jaskułę - dyrektora Teatru Nowego żegna Maciej Nowak.

Zwany Poetą ze Wschodniej był legendą kontrkultury PRL-u, bezkompromisowym działaczem opozycji, a ostatnio - dyrektorem łódzkiego Teatru Nowego. Na pogrzeb zjechały się z całej Polski niedobitki dawnej bohemy, pielgrzymujący niegdyś na legendarne salony artystyczno-alkoholowe w mieszkaniu Jaskuły. Stali w chmurach papierosowego dymu, z pozostałościami dawnych tapirów i w liniejących futrzanych czapkach. Chłodne listopadowe słońce wydobywało z oczu resztki niegdysiejszego blasku. A obok gromadziła się artystyczna młodzież, przejęta, że larum grają wagantowi zamierzchłej epoki. Najpiękniej pożegnała Zdzicha ukochana żona i muza Sława Lisiecka, wybitna tłumaczka literatury niemieckiej. Zgodnie z przyrzeczeniem, które dali sobie przed laty, nie poddała się żałobnemu stereotypowi. Stojąc koło urny z prochami męża, łamiącym się głosem zaśpiewała piosenkę Macieja Zembatego, kolejnego oficera literatury w stanie wiecznego spoczynku. Chrypią

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Dobranoc, poeto, dobranoc. Pożegnanie Zdzicha Jaskuły

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza online

Autor:

Maciej Nowak

Data:

04.11.2015