Tydzień temu zabrnąłem w optymistyczne rozmyślania o krakowskiej aurze artystowskiej. Żałują, że tak się mało i mało wymownie napisało. Sympatyczne to wszystko bardzo, pouczające - już chociażby w teatrze specjalnie krakowska "jedność przeciwieństw" manifestuje się przykładowo. Od Szaniawskiego na jednej scenie, do Bałuckiego na drugiej. Od zdyscyplinowanego intelektualizmu "Antygony" po programową pozatreściowość "Kineform". Autentyczne starożytności, mniej pono autentyczny Adamov, stara moderna, młoda moderna. Paryskie żurnale sprzed pierwszej i sprzed trzeciej wojny. Sam smak. Wszakże niefikcyjny stosunek do krakowskiego akademizmu i krakowskiej moderny chwyta się dopiero poza Krakowem. W Nowej Hucie. Projektodawcy nowego miasta mieli, jak wiadomo, nie tylko czysto ekonomiczne cele na widoku. Nie spodziewali się jednak pewnie, że akurat teatr w Nowej Hucie potrafi w pewnym momencie stać się jakąś całkiem realną przeciwwagą poczynań artyst
Tytuł oryginalny
Dobra, mądra robota
Źródło:
Materiał nadesłany
Przegląd Kulturalny nr 12